nikt
Komentarze: 0
Mieszkamy w dwoch pokojach prze sciane. jestesmy sobie czasem cakiem obce. najwiekszy grzech mojego czasu to obojetnasc i zachanienie wszystkiego dla siebie, bo tak tego malo. Maski, maski i maski. Jedne lepsze od drugich. Czasem kytyka i zdolowanie tez jest maska. Usmiechamy sie, bo chcialybysmy, zeby bylo inaczej. Czy nie stac nas czy to nie mozliwe. Moze warto pokazac, ze mozna, ale czy to nie jest kolejny pokaz mody?
Potem zaczna sie zycie na czyis plecach. Lub zycie czyims zyciem. Realizowanie tam swoich pomyslow, niemogacych sie wykluc z wlasnego gniazda. Pomiedzy zaufaniem, a brakiem oparcia placze sie zazdrosc.
Widze ja w tym krzywym usmiechu lub w ruchu reki, ktora obejmuje calego, " naszego " znajomego, kolezanke czy przypadkowego nieznamego. Reka ta mowi tez "ja jestem i ti moje terytoium". Zaczyna sie pokaz mody i stroszenie pior. Nie mowie, ze w nim nieuczestnicze. Czasem krytyka tego tanca jest najlepsza eksozycja wlasnego ja. Chcialabym jedynie wierzyc bardziej, ze sa inne mozliwosci. Ze nie musimy sie pozerac nawzajem zeby zyc. Moze przestane sie ilic na wzniosly ton?
Dodaj komentarz