Komentarze: 0
Niby zle jest przyjmowac gotowe recepty, gotowe wzory do wykonania, niby zle byc nastawionym na dostawe wszystkiego co trzeba . Lepiej samodzielnie myslec, byc "kreatywnym" , czujnym? Tak tak. Tyle, ze troche sie swiat zmienil. Spotykam troche ludzi z pokolenia '70, ktorzy swoj krytyczny stosunek do wszystkiego traktuja jako przeciwwage naiwnej konsumcji obecnej wsrod ludkow przelomu '80/'90. Z jednej strony cholernie krytykuja i "nie sa naiwni!" w kazdej dziedzinie zycia, a z drugiej jdnak uczestnicza w tej machinie zwanej konsumpcja. Ja sie powiem, w tym tez sama gubie, ale z czasem wydaje mi sie mozna znalesc jakis kompromis w tym wszystkim.
Gotowych recept jest teraz mnostwo.Mnoza sie z dnia nadzien i to co wczoraj bylo nisza i alternatywa dzisiaj juz traci swoj charakter bycia poza molochem. W takiej predkosci mozna serio stracic glowe. Przyznam sie, ze trace ja zbyt czesto. Recepty rzybieraja kazda forme, coraz bardziej zroznicowana i coraz czesciej podobna do realnego zycia, czyli do swiata, ktorym NIGDY nie beda. Choc moga sie niezle z nim zmieszac. I obawiam sie, z tak sie coraz bardziej dzieje. Czy jakas rada na to jest? Widze jedna (nie jedyna), choc z rzadka jeszcze sama z niej korzystam. Ale chodzi o to zeby byc czujnym. Oraz zeby nie dac sie wedrzec automatycznie i bez przyzwolenia schematom do intymniejszych czesci zycia. Intymnych rozumie przez to czasem po prostu rozmowe z czlowieka z czlowiekiem, gdzie nie ma oczywistych dobrych wyborow, lub jesli sa osadzaja sie na jakiejs wierze.. jedyne co to byleby wzorem nie bylo tu zycie ze swiata fikcji lub jesli juz to jedynie jako inspiracja (polaczona z dalszym Samodzielnym wysilkiem mysli, analizy i uczuc niesterowanych).Owocem czujnosci i samodzielnej refleksji nad zyciem (czyli nie chodzacej jedynie po szynach poradnikow psychologicnych) moga byc czasem decyzje niezrozumiane przez otoczenie. I jesli wtedy uniesie sie czlowiek duma (ze on to taki swiadomy a ci to pewnie konumpcyjni konformisci), to polegl na pierwszej akcji, bo zeby z tym wszystkim sobie jakos radzis, trzeba wyznaczyc sobie jakis ogolnie mowiac cel. Celem samodzielnego myslenia istnienia atentycznych, niesterowanych uczuc nie moze byc samo myslenie i czucie. Przynajmniej tak mi sie wydaje. To musi czemus sluzyc. A czemu, to trzeba juz sobie dojsc, pokombinowac itd. Moze to sluzyc lepszym wyborom (rowniez kosumpyjnym), moze sluzyc wlasnemu dowartosciowaniu, moze sluzyc wladzy i wyzszosci nad innymi, moze tez sluzyc tzw. milosci blizniego i nie tylko... celow i prorytetow jest od groma, a jak je sobie sie ustawi to juz inna sprawa, jakos chyba trzeba