Archiwum styczeń 2007, strona 4


sty 19 2007 gdzie isc?
Komentarze: 0

A kto powiedzial, ze krytyka nie jest dobra.? Mam to gdzies nie boje sie slow (mowie to z rezerwa obawy:)

Moim zyciem kieruje ostatnio totalna rozpierducha. Nieczgo nie pamietam, wszystko gubie i rozgladam sie po swiecie z otwarta geba desperacko szukajac reki, ktora moglabym chwycic i juz nie musiec sie martwic, juz sobie odposcic.

Mam to wszystko gdzies!

Czasem boje sie, ze moje ruchy sa za bardzo zdecydowane. Przeciez nie mozna za bardzo wierzyc sobie. Za bardzo nie, ale do cholery za malo tez nie, bo wtedy inni przejmuja kierownice i jakbys sie nie staral u owodnic, ze masz do niej pelne prawo, jesli nie wyciagniesz rac, udowadniajac, ze potrafisz trzymac te kierownice, nikt ci jej obrowolnie nie odda.

Nie czekam juz na pozwolenie. Na pozwolenie pelne z zewnatrz. Jedynie jesli to konieczne. DZialam w zaufaniu. Pozwolenie czasem sie tworzy w trakcie. Jakby samoistnie przez sam akt dzialania, tylko trzeba myslec i chciec.

Chcialabym natychmiastowe efekty, ale tylko dziecko i to rozwydrzone ich wymagac musi. Wszystko! natychmiast! teraz! bez ryzyka, trudu, cierpliwosci, pracy, czuwania. Dlaczego? Po to ktos nad takim dzieckiem czowa i ono o tym "wie". Czuje sie bezpieczne i moze tylko wymagac od swojego opiekuna. W koncu opiekun musi sie nim opiekowac i chronic, bo jest za nie odpowiedzialny.

Byc odpowiezialnym za siebie i za te oznaki dziecka, ktore sie paletaja po katach, nieposkladane, nieprzyjete.ha! oto wyzwanie, oto ambicja, przynajmniej dla mnie samej. Przezucilam wymagania z asiebie na innych i swiat. W porywie buntu, bo chcac byc zbyt dorosla, wczesniej zrobilam na odwrot. Chcialam byc odpowiedzalna za zycie kazdego spotkanego czlowieka. Jakbym byla jedynym zrodlem nadziei,

Najtrudniejsze to przemoc siebie, jakies wlasne ego czy jak to zwa. Wlasne twierdzenia na temat samej siebie. To co niby do mnie pasuje, co potrafie, przekonania o tym co niby ma szanse sie udac co nie. A wszystko na podstawie statystyk z przeszlosci. Przeciez jest sie wspol, a nawet tworca statystyk, wiec ma sie mozliwosc ich zmiany, jesli sie wierzy. Jesli sie chce przemoc.To co bylo do mnie wczoraj nie podobne dzis moze byc trescia  mojego zycia, jako nowe, a juz jutro jako jego normalna tres, element.

To co osobiscie musze, (albo chce musiec, bo zmusza mnie do tego zycie a nie wlasne niebieskomigdalowe marzenia)

 to co chce, bo rozumie, to przemoc pewne przekonania, co do swiata, ludzi i siebie. Pozmieniac je. A wiele z nich jest bardzo dziecinnych. Wiele z nich jest zbyt plytkich i naiwnych, zeby chciec sie do nich przyznac. Trudno to zrobic. Przyznac sie do wlasnej glupoty, do wlasnego gusnostwa i upartosci. Do proznosci, do lenistwa, do wszystkich nieladnych rzeczy. A gdzies w tym wszystkim, wlasnie te ciemne stworki sie panosza. Stanac na wysokosci zadania.uf! Chyba ide spac.

trampolina : :
sty 17 2007 ...
Komentarze: 1
Wiec musze przyznac, ze troche ma racji. Ze rzeczy przemyslane sie licza. Ze widoczna logika tez sie liczy. Ze plan na przyszlosc tez sie liczy. Tylko on uznaje, ze sa studia i dopiero potm jest niewiadoma. Ktora u niego oznaczala 35 z gora lat w jednym zakladzie. Boze jak ja odlecialam. Odlecialam w teorie i zapomnialam kim jest moj tato, mama, brat. Jakimi jezykami i znaczeniami sie oni posluguja. A przeciez teraz wiem, ze to co w teoriach to przeciez sie czuje. Tylko, ze by umiec mowic trzeba miec odwage patrzec. Jesli nie jestem cudownym dzieckiem o przynajmniej bede soba, albo dzieckiem bozym:)
trampolina : :
sty 17 2007 Tato i inni
Komentarze: 0

Tato moj potrafi swietnie stwierdzac fakty i mowic co trzeba bylo. Mimo wszystkich jego wad wydaje mi sie, ze probuje mi pomoc.
Troche chaotyczie zabralam sie ostatnio za zycie i zaryzykowalam wyjazd za granice za jednym slowem psychologa. Nie z jego winy tylko z wlasnej. Bo poszlam do niego nie po to, po co sie do psychologa chodzi. Po to zeby powiedzial mi co mam zrobic w zyciu. Jak zyc. Ukrywalam to skrzetnie. Bo tylko w taki sposob (udajacy brak potrzeby opowiedzi na to pytanie) mozna dostac odpowiedz. Ale nawet nie dostalam jej wprost. Wymyslilam sobie, ze sie jej domyslilam.
Tak na prawde to jest tak, ze da sie wyczuc co druga osoba od ciebie oczekuje. Co uwaza ze powinnas, czy do czego (sprbowania chocby) chce cie przekonac. Inna sprawa jak sie to odbiera.
 Mozna sprawdzic czy aby to nie jest dla mnie mozliwosc. Tylko dochodzi do tego wszystkiego rzecz wiary, ze te mozliwosci sa realne prawdopodobne. Tutaj pojecie mozliwosci sie u mnie zmienilo.
Kiedys myslalam, ze jest to jedynie cos co juz mam i o czym wiem (ze mam). Np umiejetnosc analitycznego myslenia (odziedziczona po ojcu jak mysle. Analiza do granic mozliwosci. I dzialanie jedynie w potrzebie i przymuse. Ale!Nie mozna tego dewaluowac to jest jakas wartosc.
Wybierajac studia chcialam uznac swoje ograniczenia. I mysle, ze jak na tamten moment zrobilam to dobrze.
Policzylam. Wszystkie momenty odwagi, przeblyskow samodzielnosci i czucia. Bylo ich mniej, o wiele mniej niz bicia sie z myslami i analizowania ewentualnych planow B. Jesli nie wiadomo o co chodzi nie szkodzi, ja czasem tez sie w tym gubie. Jedno do czego ostatnio dochodzi mi do swiadomosci, to to, ze czesto przez zbytnia analize niepodejmowalam zbyt dobrych wyborow, a moje realizacje byly niejakie. Bo zanim cos sie przedostalo na zewnatrz musialo sie powyginac na wszystkie strony, zeby nikogo nie urazic, zeby wszyscy zrozumieli. A jezyk to przeciez zbior symboli, a symbol ma kilkaznaczen i niektorzy nadaja slowom tak dziwne znaczenie, ze trzeba strasznie duzo cierpliwosci, zeby nie ocenic i dojsc, ze ten czlowiek ma swoja droge, logike, tylko tak osobista i czasem dla niego nieznana, ze czasem tylko dzieki temu, ze jest ktos kto go slucha, to ma okazje zobaczyc, o co mu chodzi.
Bon, daleko odbieglam od tematu , a rozpisalam sie jak cholera. Tato. Mianowicie rozmowa telefonczna. Upominanie i karcenie. Ze to co robie to wymysly zarty i ze mam wracac do Polski (po co?). Nawet jesli studiow bym nie konczyla (tfu tfu) to lepiej mi tam bedzie? Nie mysle. Mam rozne pomysly w glowie i tylko to mnie czase ratuje. Nie to zebym sie wyrzekala ojczyzny. Co chyba ostatnio jest grzechem, na ktory polska mlodziez dostala powszechne rozgrzeszenie. Chociaz, kto tam wie jak w sercu kazdy "mysli" o ziemi ojcow?
Tak, ale tato ma troche racji. Nie wiem dlaczego, mam jeszcze tendencje buntowania sie na calej lini, zrywanie kontaktu, wymowna cisza. Dziwnie niedoladowana komorka (niby sie zdaza, ale sprawa tez jest to, ze dlaczego o to ie dbam?). Dalszy ciag bardziej zyciowy zaraz...

trampolina : :
sty 17 2007 szacunku
Komentarze: 1

To czy ktos mnie szanuje, zalezy od tego kim, jakim czlowiekiem ejstem ja i jakim czlowiekiem jest ten ktos.

trampolina : :
sty 07 2007 przykro mi rozgadalam sie
Komentarze: 0

Czytam teks "Usmiechaj sie, bo jutro mozesz stracic zeby" (z blogu death_world:) i usmiechajac sie :) czytam go kolokaterce. A ona z oznaka stysfakcji mowi nie znasz tego? ja to znam i usmiech z tego powodu jakby zachowuje dla siebie. Jest lepsza bo wie cos czego ja nie wiem, bo wiedziala cos wczesniej niz ja. Do cholery czy o to chodzi? I co zrobic gdy ludzie nie chca sie dzielic? Co zrobic gdy ja nie potrafie? Wiem, ze od kolezanki z mieszkania duzo nie chce sie spodziewac, bo boje sie zawiesc, wole juz byc wymagajaca od siebie, ale nie chce sie czuc lepsza do cholery (dlaczego tyle we mnie zla i braku zaufania?!nie wiem). A w tym wszystkim chodzi mi o wlasnosc. Zawsze szukalam . Cos bardzo mojego w co by mozna bylo uwierzyc. Cos co poczuje, zainteresuje. Maly grom z jasnego nieba. Poprosze Boze, choc raz w zyciu. Im bardziej szukalam tym wiecej znajdywalam. Cos niby bez czyjejs rady i wplywu. Ale potem okazuje sie, ze nic tak na prawde moje nie jest wiec moge szukac i kochac tylko rzeczy, sprawy, ludzi tymczasowo "moje". Bo moze nie chodzi o te rzeczy, ale o to by moc kochac, czuc czy przezywac zycie. I wtedy potrzeba jednie wybrac. Najlepiej zgodnie z tym kim sie jest na ziemi, jak nas ukszaltowal, swiat, przypadek, inni ludzie, ja sama, swiadomie i mniej. Ale tez majac swiadomosc, ze to takze ja siei urabiam, moge zmienic siebie, tak samo jak do tej pory (moze mniej swiadomie) jakos tworzylam swoje zycie, tak moge jes przeksztalcac dalej. I jesli sie chce mozna byc kims innym niz dotychczasowe tendencje na to pozwalaly (jesli patrzy sie z punktu widzenia kogos kto nic na prawde wlasnego tu nie ma), choc zawsze jest cos nieswiadomego, co ogranicza pole widzenia.

Ale wracajac do kolezanki, to wiem, ze to dlatego, ze wydaje sie, ze malo ma. Wiec trzeba bronic wtedy kazde swojej wlasnosci. Jeszcze w to nie wierze, ale z dawaniem, dzieleniem chyba na prawde jest tak, ze im bardziej sie dzielisz tym bardziej masz, lub tym wiecej tego jest. 

I to nie jest moja prawda, ona po prostu jest.

trampolina : :