Komentarze: 0
Jak gleboko jestem w bagnie? ehhh nie dramatyzujmy, mowie sobie, Na jakim etapie jestem, hee
Sa ludzie, i ja jestem czasem jedna z nich, ktorzy lubia sie pocieszac bo nie potrafia poradzic i skonfrontowac sie z problemem, trudnoscia. Ale nie ma miejsca na wysmiewanie tej slaosci, trudnosci , bo ona dotyczy kazdego. Kazdy ma taki swoj zakamarek. Pocieszajac sie patrzy na lepsze strony. I niby dobrze , bo sie patrzy "pozytywnie". Co jesli takie "pozytywne" myslenie doprowadzi do negatywow, slepota czasem boli. Zeby sie pocieszyc, obronic, udwowodnic, ze nie jest zle mozna znalesc duzo innych zastepczych (z innego punktu widzenia wartosciowych) spraw. Dowartosciowac sie tam gdzie to mozliwe, zagiac innych, tych co wytykaja belki drzazgi itd. Ale czy mi to sluzy? Co pomoze stanac twarza w twarz ze soba? Zeby sie nie znienawidziec?
Dlaczego bronie sie przed tymi, co moze mi prawde mowia? bo widze po co to mowia. Trzeba oddzielic osobe od tresci. Ktos moze mi mowic prawde, ale niekoniecznie znac rozwiazanie problemu. Musze jednak uczciwie przyznac przed soba, co jest warte zapamietania i komu mozna zaufac. Bo w kazdym siedzi czasem chec dowartosciowania sie przy okazji wytykania bledow innym, czasem, ktos sie chce wyrzyc, bo nie widzi rozwiazania wlasnych problemow, czasem, ktos cie niechcacy zniszczy. Tak duzo dzieje sie niechcacy, czasem tragedie dzieja sie niechcacy, moze ten swiat tez sie stworzyl niechcacy?