Komentarze: 0
ja przestalam w nia wierzyc (moze na chwile), znalazlam zastepcze sprawy.
szukajac jej np. udawalam, ze ja znam, myslalam, ze w taki sposob przyjdzie ktos, kto "takze" ja zna i szybko (?) sie jej naucze, na najlepszym przykladzie. Jak to wydladalo? Nie zalezalo mi na niczym, z niczym sie nie utozsamialam, nic nie uznalam za "moje", ani mysli, ani uczuc, obserwowalam je. Choc uczuc nie chcialam prawie w ogole, na prawde bylo mi z tym dobrze. Zadnych zobowiazan, bo niby z jakiej racji? Ludzie czasem smieszyli jak sobie uzurpowali przywlaszczali, zobowiazywali. Moze to nie mile, ale mam do tego prawo. Bo ja nie jestem jej zrodlem, przynajmniej nie moge byc jedynym. Wtedy to fikcja. Chcialam, zeby ktos mi ja "udowodnill", ale jaki dowod moze przekonac? Nie chcialam, czegos na ksztalt, nadal nie chce, nie potrafie zadowolic sie imitacjami, podrabianymi sprawami. Tyle, ze tu nie mozna patrzec na wyglad, ani zewnetrzny ani wewnetrzny. Po prostu, kto kocha lub nie...
Jesli jest musi byc realna i "normalna"
Chociaz moze to jest zludne marzenie przeniesienia bajki do zycia. Idealu do zycia... Wierze w taka milosc, ktora nie rezygnuje z prawdy, inaczej moge zapisac sie do sekty i bedzie mi milo do wlasnorecznego konca zycia.