Komentarze: 2
chcialabym dotknac smierci, by zaczac w koncu zyc, by chciec zyc bez watpliwosci juz, ze warto zyc tyle, ze trzeba szukac i wierzyc ( moze w siebie tez) zeby sie nie cofnac, nienawidze tego jesli znowu zapomne pojde dalej za decyzja, ze q...wa chce zyc i przyjdzie moment taki jak jest, ze to wszystko jest popier... to wcale nie mam ochoty znowu probowac uwierzyc w to ze warto, klamstwo; mam w zanadzu jedna "bajke" raczej basn, ktora mnie uwodzi by sie dac jej pochlonac, by jej dac wiare, choc ona sama chyba we mnie uwierzyla, albo ja w nia tylko, ze jeszcze nie wiedzialam, ze to ona. dlaczego jestem taka popierdolona, ze mam dwie skrajnosci i za h nic mi z tego nie wychodzi, tak bardzo chcialabym zadecydowac ze smierc nie jest wyjsciem, ale nadaje chyba zyciu wartosc jesli sie ja odrzuci? czy zaprzyjazni ? co to znaczy zaprzyjazni? sorry belkocze