Najnowsze wpisy, strona 22


sty 27 2007

uczuc


Komentarze: 1

Nie ma co sie oszukiwac: Gdy robie cos z powodu uczuc i lecac z ich fala, nie ma co sie oszukiwac, ze sa na to jakies racjonalne wytlumaczenia. Mozna sie wtedy zaplatac w siec wytlumaczen ( ktorym zeby nie stracic twarzy zaczyna sie byc wiernym), z sieci wyrwac moze jedynie jakis wstrzas, albo praca nad soba ( tyle ze ta druga jest bardzo niekuszaca jesli  do wybor ma sie caly pakiet wytlumaczen). Jedynym dobrym wytlumaczeniem jest chyba to, ze ma sie prawo do tego, zeby popelniac bledy i "bledy" i leciec na fali uczuc gdy nie potrafi sie juz wytrzymac inaczej. Ale ostatnio wymyslilam inny sposob. Zeby nie wsytdzic (?)  sie miec uczuc i tez ich czasem okazywac (ae to niekoniecznie, z reszta czasem to sie samo dzieje). Tylko po to zeby dac sobie sile i miejsce dla myslenia (np. nad lepszym rozwiazaniem niz trzasniecie drzwiami, zamilczenie czy strzal w twarz), a komus nie bac sie pokazac, ze sie jednak jest czlowiekiem ( wazne jakim>) i to jest nastepny krok. Trzeba czuc, ze sie zyje, ale do tego wytarczy wlasnie pozwolenie sobie na istnienie uczuc, na swiadomosc ich bycia. Wazne b dalej dzialac dla dobra sprawy, drugiego albo wlasnego. 

trampolina : :
sty 27 2007

milosci wolnosci poprosze 300 gram


Komentarze: 0

Nie wiem czym jest milosc. Szukam jej i znajduje cos w jej styu tu i tam.

Dlaczego mowie prawde? Bo nie probuje nakrecic cie wedlug wlasnego i nteresu, wedlug wlasnego wizimisie. To jest czasem zbyt trudne. Kiedy wiem co i jak by bylo dla Ciebie dobre,zebys wiedzial, zebys szukal zebys zapomnial choc na chwile o tym o czym wciaz pamietasz. Trudno jest wytrzymac i nie przejac kierownicy twojego zycia. Czasem ja puszczasz i wiem, ze jedyne co moge, co jest dobre by zrobic, to polozyc na niej Twoje rece. Gdybym ja chwyciala, bylyby to chwile wyciete z twojego zycia. Tak trudno jest ni przekraczac tej granicy, dlatego czasem mi sie nie udaje. Przepraszam. Czasem jedziemy trzymajac sobie na wzaje kierownice:) to czasem bardzo fajne. W sumie tak tez mozna, ale trzeba pamietac, ze sa chwile kiedy trzeba przejezdzac przez tunel, kiedy ze tak powiem konczy sie dwupasmowka. Jesli w takiej chwili zapomnialo si, jak sie prowadzi wlasny pojazd to pozna wyleciec z toru

trampolina : :
sty 26 2007

Ludzie


Komentarze: 0

Nie wiem. Mam dzisiaj wszystkiego dosyc. Jestem kiepska w relacjach z ludzmi. W pracy jestem uwazana za te, ktora jst mila, nie gada za duzo z ludzmi, pomaga.Moze czasem nie sucham. Ja na wszystko sie zadzam. Chce pracowac, ale nie wiem czy i czego moge wymagac. Nie wiem co moge powiedziec, gdzie powiedziec nie, na co sie zgodzic. Ale sama tego chcialam. Chcialam miec prace, gdzie nie bedzie duzych wymagan intelektualno wiedzowych, ale gdzie bedzie duzo kontaktu z ludzmi. Ale co jesli ja nie potrafie? Nie potrafie zyc z ludzmi, bo nie wiem co zrobic jak przekraczaja granice. Nie wiem czy moge je miec jesli chce zebysm jakos azem wspolpracowali, lubili sie. Stalam sie czasem taka naiwna i daje sie traktowac jak niewolnic, i potem sobie gdzies tam pozwalam sie wywyzszac. Zamiast na bierzaco staiac nigdy doskonale granice. Zawsze sie porownywalam do innych, ktorzy lepiej sobie radza, ale ez widzialam wady w ich dzalaniu i moze przez to nie czulam sie gorsza. Bo na szczescie nie jest tak, ze inni sa idealni, aja jakas nidorobiona. Chce sie nauczyc wspolzyc z ludzmi, ale oczekuje natychiastowych efektow, inaczej uciekam znowu i wciaz. Zaczynam sobie udowadniac, ze wcale nie potrzebne mi to .aTo czy potrzebne czy nie to jest nie wazne mysle, chodzi o to czy potrafie. A trudno tak to okreslic.Raczej jestem wcia niezadowolona i nie chce udawac, ze jest dobrze jesli czuje, ze jest zle. 

trampolina : :
sty 25 2007

Slowa i nieporozumienia


Komentarze: 0

Oby nie zamknac sobie nigdzie drog zbyt pohopnie, ze nie ustalic okropnie stalych pogladow. By wiedziec, ze  to wszytsko jest dane lub narzucone (jak kto woli), z zewnatrz od innych ludzi od swiata, przypadku. Ze to wplywa. Slowa, slowa szczegolnie. Tyle, ze im dalej tym jest sie coraz bardziej po drugiej stronie slow. Co najtrudniejsze, to to ze jesli sie chce rozwijac i niezamykac dla bezpieczenstwa to trzeba tam isc wciaz dalej, potem powracac odnajdywac nowe znaczenia, przyjmowac tez to co swiat niesie, co zaskakuje za rogiem, u nowopoznanego w swiecie. Jezyk, nowy, odgrzewany, stary. Potem stanac przed dzieckiem i mozesz z nim sie cofnac do czasu gdy slowa mialy inny sens (czasem ten, ktory nadawal im ten kto po prostu mowil-), dzieciaki czasem tak urzekaja. Chociaz wiesz Boze, ze nie bylo latwo. Nie bylo latwo ze wszystkigo rezygnowac, utrzymywac, ze nic nie jest moje.Z niczym sie nie identyfikowac. Do niczego sie nie przyznawac. To bylo troche nieludzkie. Ale taka byla cena utrzymywania w rekac jakiejkolwiek prawdy, ktorej pragnelam nad zycie. Nie potrafilam inaczej. Kierowalam sie glownie rozumem i tylko tym co pewne i sprawdzone. Jednoznaczne. Dlatego slowa byly obce i nigdy im nie wierzylam, To sa przeciez symbole, wieloznaczne. I do tego ich znaczenie sie zmienia w zaleznosci jak je polaczysz, gdzie je wypowiesz, komu. I tak wydaje sie na progu wejscia w zycie, ze chyba nie ma sensu szukac prawdy jesli wszystko jest wzgledne. Moze na poczatek dobrze jest powiedziec, by szukac jej dla siebie, by w cokolwiek wierzac, by czegokolwiek sie trzymajac byc bardziej wiarygodnym.

Z innej beczki. Ostatnio watpie w to po co ja mam rozumiec drugiego czlowieka; co z tym fantem zrobic? Wtapie z nadzieja na rozjasnienie i powrot silniejsza na "wlasciwa" droge, czyli te, ze jednak warto. Pracuje z Chinka (w Paryskiej piekarni). Sa z nia rozne problemy. Ona ma swoje zle oceny ludzi. Bo w drugim musi sie zawsze znalesc cos co sie nie podoba. Ja mam z nia rozne spiecia. Po pierwsze slabo mowi po francusku (jestesmy we Francji:). Ma taki sposob, ze nie slucha czlowieka tylko wylapuje slowka, ktore zna i na ich odstawie odpowiada to co wie. W sumie to nicy dobry sposob. Sposob przetrwania. Tylko ona jest tu od ok 6 lat i zasob slow jej sie nie zwieksza, a ni wiedza, ktora w odpowiedzi wydaje na swiat jest ograniczona. Wszystko mniej wiecej wyglada tak;                                                        Klijent pyta mnie z czego zrobiony jest jakis produkt? Ja nie wiedzac pytam sie jej. Juz zaczynajac mowic, widze, ze nie slucha, jak swidruje mnie oczami i czeka na znane slowo. A! jest! Zlapala "chleb"! Jeszcze nie zdaze dokonczyc odpowiada : "2, 40 euro!". Nie! -mowie. Pytam sie z czego jest zrobiony?             ona: "3328!"- co oznacza czterocyfrowy kod, ktorego znajomosc jest niezbedna by skasowac klienta:)                                                               Ale nie daje za wygrana"Nie!- nie o to mi chodzi! co jest w srodku?!!"- juz ledwo wytrzymuje. Kolejka narasta, a nad glownym wejsciem wisi szyld "Szybka obsluga"                          "Aaaaa w srodku!" (jest! doszlo:)!

"A to nie wiem"-odpowiada. I tak zazwyczaj wyglada kazda rozmowa. Pytam sie o ktorej mam isc na przerwe, ona odpowiada, ze sklep zamykamy o 20;00. Pytam co zrobic z napojami, ona na mnie krzyczy, bo po mojej pozie chyba zrozumiala, ze chce je zostawic tam gdzie stoje. I tak z prawie wszystkim.A! i jest jeszcze ta sprawa, ze ja tez czasem nie rozumie. Tak to jest jak Chinka i Polka rozmawiaja po francusku:) Chyba z tego zamieszania przestalam jej sluchac w ogole uznajac, ze czescij wiem lepiej (mimo, ze ona jest troche moja przeloona). Moze to moj blad. Bo poszlam po najlatwiejszej lini oporu. I dzisiaj dostalam za swoje, bo poskarzyla sie menadzerowi:) A co do rozumienia, to po prostu wkurza mnie, dlaczego ja mam ja rozumiec, a ona ani na rozumienie sytuacji, na widzenie w tym wszystkim siebie, na slyszenie tego co ona robi i widzenie tego co robi to jej nie stac. Najsmieszniejsze, ze stac ja wtedy, jak jest sie dla niej milym lub spokojnym. Tyle, ze ona sama nie laczy faktow, nie uczy sie. Uczy sie jedynie w danej chwili, moze sie przyznac wtedy do bledu nawet, ale zadnych wnioskow na potem. Wszystko ulega amnezji i kazda sytuacja jest jakby nowa. Sa ludzie, ktorzy maja wtedy przynajmniej jakies skrupuly i uznaja wlasna wine, czy sa swiadomi, wlasnych brakow (nie zeby sie dolowac, ale zeby nie byc idiota i uwzgledniac to, ze oprocz zlej woli czy racji jednej czy drugiej strony istnieje jeszcze zbyt duzo innych zaleznosci). No i poskarzyla sie. Przeciez, tak robia dzieci. Swoja droga atmosfera w tej piekarni (to nie jest zwykla piekarnia- bogata dzielnica i bogaci klienci i turysci), jest dziwna. Sprobuje, to potem opisac, ale ogolnie to szefowa jest  bezdzietna kobieta mieszkajaca z psem i ta piekarnia to chba jej sens zycia. Nas traktuje jak niedorozwinietych czasem. Poza tym jest okropna manipulatorka, urzywa zrzucania poczucia winy i odpowiedialnsci na wszystkich chyba tez tak na wszelki wypadek. (czasem na prawde przybiera to dziwne formy -szczegolnie widac to w reakcjach pracownikow). CZasem wydaje mi sei, ze chce mimochodem stworyc w innych poczucie zytniej odpowiedzialnosci, zeby ja wreczali i w sumie tak sie dzieje.

trampolina : :
sty 23 2007

Bez tytułu


Komentarze: 1

Postanowilam, juzmi nie zalezec na wrazeniue, modelowanym kierowanym, to bez sensu, jest prawda i tyle, kazdy ma wlasne zycie i zdanie

trampolina : :