Najnowsze wpisy, strona 26


sty 17 2007 Tato i inni
Komentarze: 0

Tato moj potrafi swietnie stwierdzac fakty i mowic co trzeba bylo. Mimo wszystkich jego wad wydaje mi sie, ze probuje mi pomoc.
Troche chaotyczie zabralam sie ostatnio za zycie i zaryzykowalam wyjazd za granice za jednym slowem psychologa. Nie z jego winy tylko z wlasnej. Bo poszlam do niego nie po to, po co sie do psychologa chodzi. Po to zeby powiedzial mi co mam zrobic w zyciu. Jak zyc. Ukrywalam to skrzetnie. Bo tylko w taki sposob (udajacy brak potrzeby opowiedzi na to pytanie) mozna dostac odpowiedz. Ale nawet nie dostalam jej wprost. Wymyslilam sobie, ze sie jej domyslilam.
Tak na prawde to jest tak, ze da sie wyczuc co druga osoba od ciebie oczekuje. Co uwaza ze powinnas, czy do czego (sprbowania chocby) chce cie przekonac. Inna sprawa jak sie to odbiera.
 Mozna sprawdzic czy aby to nie jest dla mnie mozliwosc. Tylko dochodzi do tego wszystkiego rzecz wiary, ze te mozliwosci sa realne prawdopodobne. Tutaj pojecie mozliwosci sie u mnie zmienilo.
Kiedys myslalam, ze jest to jedynie cos co juz mam i o czym wiem (ze mam). Np umiejetnosc analitycznego myslenia (odziedziczona po ojcu jak mysle. Analiza do granic mozliwosci. I dzialanie jedynie w potrzebie i przymuse. Ale!Nie mozna tego dewaluowac to jest jakas wartosc.
Wybierajac studia chcialam uznac swoje ograniczenia. I mysle, ze jak na tamten moment zrobilam to dobrze.
Policzylam. Wszystkie momenty odwagi, przeblyskow samodzielnosci i czucia. Bylo ich mniej, o wiele mniej niz bicia sie z myslami i analizowania ewentualnych planow B. Jesli nie wiadomo o co chodzi nie szkodzi, ja czasem tez sie w tym gubie. Jedno do czego ostatnio dochodzi mi do swiadomosci, to to, ze czesto przez zbytnia analize niepodejmowalam zbyt dobrych wyborow, a moje realizacje byly niejakie. Bo zanim cos sie przedostalo na zewnatrz musialo sie powyginac na wszystkie strony, zeby nikogo nie urazic, zeby wszyscy zrozumieli. A jezyk to przeciez zbior symboli, a symbol ma kilkaznaczen i niektorzy nadaja slowom tak dziwne znaczenie, ze trzeba strasznie duzo cierpliwosci, zeby nie ocenic i dojsc, ze ten czlowiek ma swoja droge, logike, tylko tak osobista i czasem dla niego nieznana, ze czasem tylko dzieki temu, ze jest ktos kto go slucha, to ma okazje zobaczyc, o co mu chodzi.
Bon, daleko odbieglam od tematu , a rozpisalam sie jak cholera. Tato. Mianowicie rozmowa telefonczna. Upominanie i karcenie. Ze to co robie to wymysly zarty i ze mam wracac do Polski (po co?). Nawet jesli studiow bym nie konczyla (tfu tfu) to lepiej mi tam bedzie? Nie mysle. Mam rozne pomysly w glowie i tylko to mnie czase ratuje. Nie to zebym sie wyrzekala ojczyzny. Co chyba ostatnio jest grzechem, na ktory polska mlodziez dostala powszechne rozgrzeszenie. Chociaz, kto tam wie jak w sercu kazdy "mysli" o ziemi ojcow?
Tak, ale tato ma troche racji. Nie wiem dlaczego, mam jeszcze tendencje buntowania sie na calej lini, zrywanie kontaktu, wymowna cisza. Dziwnie niedoladowana komorka (niby sie zdaza, ale sprawa tez jest to, ze dlaczego o to ie dbam?). Dalszy ciag bardziej zyciowy zaraz...

trampolina : :
sty 17 2007 szacunku
Komentarze: 1

To czy ktos mnie szanuje, zalezy od tego kim, jakim czlowiekiem ejstem ja i jakim czlowiekiem jest ten ktos.

trampolina : :
sty 07 2007 przykro mi rozgadalam sie
Komentarze: 0

Czytam teks "Usmiechaj sie, bo jutro mozesz stracic zeby" (z blogu death_world:) i usmiechajac sie :) czytam go kolokaterce. A ona z oznaka stysfakcji mowi nie znasz tego? ja to znam i usmiech z tego powodu jakby zachowuje dla siebie. Jest lepsza bo wie cos czego ja nie wiem, bo wiedziala cos wczesniej niz ja. Do cholery czy o to chodzi? I co zrobic gdy ludzie nie chca sie dzielic? Co zrobic gdy ja nie potrafie? Wiem, ze od kolezanki z mieszkania duzo nie chce sie spodziewac, bo boje sie zawiesc, wole juz byc wymagajaca od siebie, ale nie chce sie czuc lepsza do cholery (dlaczego tyle we mnie zla i braku zaufania?!nie wiem). A w tym wszystkim chodzi mi o wlasnosc. Zawsze szukalam . Cos bardzo mojego w co by mozna bylo uwierzyc. Cos co poczuje, zainteresuje. Maly grom z jasnego nieba. Poprosze Boze, choc raz w zyciu. Im bardziej szukalam tym wiecej znajdywalam. Cos niby bez czyjejs rady i wplywu. Ale potem okazuje sie, ze nic tak na prawde moje nie jest wiec moge szukac i kochac tylko rzeczy, sprawy, ludzi tymczasowo "moje". Bo moze nie chodzi o te rzeczy, ale o to by moc kochac, czuc czy przezywac zycie. I wtedy potrzeba jednie wybrac. Najlepiej zgodnie z tym kim sie jest na ziemi, jak nas ukszaltowal, swiat, przypadek, inni ludzie, ja sama, swiadomie i mniej. Ale tez majac swiadomosc, ze to takze ja siei urabiam, moge zmienic siebie, tak samo jak do tej pory (moze mniej swiadomie) jakos tworzylam swoje zycie, tak moge jes przeksztalcac dalej. I jesli sie chce mozna byc kims innym niz dotychczasowe tendencje na to pozwalaly (jesli patrzy sie z punktu widzenia kogos kto nic na prawde wlasnego tu nie ma), choc zawsze jest cos nieswiadomego, co ogranicza pole widzenia.

Ale wracajac do kolezanki, to wiem, ze to dlatego, ze wydaje sie, ze malo ma. Wiec trzeba bronic wtedy kazde swojej wlasnosci. Jeszcze w to nie wierze, ale z dawaniem, dzieleniem chyba na prawde jest tak, ze im bardziej sie dzielisz tym bardziej masz, lub tym wiecej tego jest. 

I to nie jest moja prawda, ona po prostu jest.

trampolina : :
sty 07 2007 nasluchuje czy to kradziez?
Komentarze: 0

By sluchac. By znac to co wychodzi. A poznanie jest ograniczone, choc ta prawda jest nieprzyjemna. Strasznie  nieprzyjemna: Nie moge kogos idealizowac i udawac, ze wady nie ma lub wada wada nie jest. Wtedy widze go w kawalkach i tylko te piekne kawali "kocham". Ale tak bylo bezpiecznie, tak bylo latwiej sobie pozwolic na "kochanie". A milosc prawdziwa podobno wszystkiego sie spodziewa. Ale, zeby kogos kochac i nie udawac,ze jest kenem, Dalaj Lama czy Lenardem Di Caprio to zrodlem sily i milosci nie moze byc ten ktos chyba.

Sluchac, to nie oceniac po kryjomu. Ale sledzic slowa i ni skupiac sie na tym, zeby pokazac, ze sie kogos slucha, ale sluchac. Nie uzywac sprytnych wytrychow, by ktos myslal, ze sie slucha liczac na odplate. Ale o tym wiesz lepiej ty na przyklad. Wiesz lepiej lub wiesz cos czego ja nie wiem. Cos innego niz juz znam. Wydaje sie, ze to cos lepszego, ale codzi o to, ze wiesz cos jakas czesc, ktorej nie znam na przyklad jeszcze i dlatego moge uprawdziwic wlasne pojecie swiata dzieki twojemu kawalkowi prawdy. W ten sposob wszystko czego nie znam jest wazne. Zaryzykowac sluchanie. Gdzies tam musi byc milosc.

  

trampolina : :
sty 07 2007 I jak tu zyc?
Komentarze: 2

Jak mozna zaufac ludziom? Jak ich kochac, ale nie nie wpasc w kolko wzajemnej adoracji? Jak lubiec siebie i nie wpasc ze strachu w samouwielbienie? Jak niepotrzebowac potwierdzenia, gdy zaryzykuje sie wlasne zycie zyc? Jak i czy pogodzic sie z tym, ze ktos z kogo bierzesz przyklad nie pochwala mojego zacowania, a ja mysle, ze na razie inaczej nie umie? Jak nie potrzebowac dsperacko pochwal i oklaskow? Jak zyc i dac zyc innym? Dlaczego tyle pytan? CZy odpowiadajac na nie sama nie zamne sie we wlasnym samoutwierdzaniu?

trampolina : :